Gdy Dairine ma 12 lat do wyspy przybija
pierwszy od czasu jej pojawienia się w wiosce statek kupiecki. Jej wyroby
zachwycają kapitana, który płaci za nie więcej niż spodziewał się zapłacić w
tak małej wiosce. Jednocześnie rok później na jaw wychodzi fakt, iż dziewczyna
obdarzona jest, tak jak Ingvarna, Talentem – czyli potrafi używać magii. Podczas
ostatniego przed swoją śmiercią rytuału Ingvarna pomaga dziewczynie obudzić
jeszcze jedną ukrytą zdolność. W ciągu ostatnich lat życia w wiosce „Ingvarna
nauczyła ją, (…) jak zastąpić utracony wzrok innymi zmysłami i dziewczyna
potrafiła teraz dotykiem, słuchem i węchem posługiwać się z wprawą nieosiągalną
niemal dla pozostałych ludzi”[1]
. W trakcie rytuału nauczyła się widzieć przez dłonie, „[m]ogła biorąc w nie
cokolwiek, powiedzieć kto i kiedy wykonał daną rzecz. Biorąc w ręce kłąb
sierści górskich owiec, potrafiła wskazać zrozpaczonemu właścicielowi, gdzie
zatrzymało się (…) zaginione stado.”[2]
Wkrótce po tym Ingvarna umiera i obowiązki czarownicy przejmuje Dairine.
Rozpoczyna się nowy etap w życiu dziewczyny, staje się kimś ważnym dla
mieszkańców wioski, ich uzdrowicielką i opiekunką, co daje jej możliwość
zaistnienia w społeczności jako osoby ważnej i szanowanej. Umożliwia także
rozwój osobowości, ponieważ Dairine zaczyna mieć poczucie własnej wartości i
świata ją otaczającego, zaczyna go akceptować wraz ze swoją osobą i
obowiązkami, które pomagają innym ale i umożliwiają jej rozwój i doskonalenie
talentów.
Gdy po jakimś czasie do wyspy przybija
kolejny statek kupiecki, „Morski Kruk”, Dairine nie jest już przestraszoną i
niepewną siebie dziewczynką. W jej umyśle zaczyna kiełkować chęć doskonalenia
się, poznania i doświadczenia czegoś nowego, a więc transgresja. Gdy Sibbald
Ortis, kapitan statku, opowiada przy poczęstunku o najnowszych nowinach z
Estcarpu, krainy do której należy Rannok, w Dairine „[n]arastała (…) tęsknota,
by uwolnić się od ciasnych i aż za dobrze znanych ścieżek Rannocku, by
dowiedzieć się, jak wygląda leżący poza nią świat.”[3]
Chęć tę potęguje dodatkowo skrawek materiału, który pokazuje jej Sibbald.
Urzeczona doskonałością pajęczego jedwabiu dziewczyna postanawia, iż nauczy się
sztuki przędzenia tak delikatnej tkaniny, choć jej wewnętrzny wzrok podpowiada
jej, iż to nie humanoidalne stwory go wykonały, Dairine czuje, iż może zgłębić
tą wiedzę.
Pewna była, że ma
rację. Jeśli ktoś mógł się nauczyć tajników tkaczek z Ustrut, to właśnie ona.
Teraz gdy dotykała swojej własnej pracy, wzór wydawał się szorstki i trywialny,
prawie brzydki. W myślach nadal jawiła się wizja trzymanego dopiero co w
palcach piękna…[4]
Pewność, którą Dairine wyraża, gdy stwierdza, iż
potrafiłaby się nauczyć kunsztu tkaczek z Ustrut, oznacza, iż rozkwitające w
niej poczucie własnej jedności i integralności, czyli akceptacji swojej
ułomności oraz talentów z nią związanych, ostatecznie dojrzało w jej umyśle.
Jest już jednostką świadomą swoich możliwości, pomimo ograniczeń, chcącą się
doskonalić i zgłębiać swój talent tkacki. Zaczyna się tu pojawiać ostatni
element psychonu osobistego, mianowicie przekonanie o niepowtarzalności
jednostki; Dairine czuje, że jest inna od mieszkańców wioski, ale teraz nie
jest to już powód do alienacji, wręcz przeciwnie, bohaterka akceptuje swoją
odmienność i chce ją doskonalić, również ze względu na mieszkańców Rannock, dla
których stała się ważna i których musi otoczyć opieką. Dowód na to znajdujemy w
jej słowach, gdy stara się przekonać Sibbalda aby zabrał ją na Ustrut: „Jeśli
ten skarb [pajęczy jedwab] jest faktycznie tak cenny… Ludzie z mojej wioski są
bardzo biedni… Jeśli ktoś posiadłby sekret takiego tkania, czy nie byłoby to
opłacalne dla wielu?”[5]
Po raz kolejny pojawia się pierwszy element
psychonu osobistego odpowiedzialnego za „przekonanie o własnym istnieniu
jako osoby i bytu sprawczego”[6], który na tym etapie jest już w pełni
dojrzały. Dairine zdaje sobie sprawę, iż jest siłą sprawczą, już nie
niewielkich rzeczy, które mogłyby być przydatne społeczności; teraz są to
dobra, które mogą poprawić jakość życia wszystkich mieszkańców Rannock i to w
znacznym stopniu. Po raz pierwszy Dairine używa także stwierdzenia „moja
wioska”, co stanowi kolejny dowód na to, iż afirmuje wreszcie świat, który ją
otacza i uważa się za część społeczności, choć tym razem nie kosztem swojej
indywidualności lecz właśnie dzięki niej. Kolejnym potwierdzeniem tego, i
jednocześnie dopełnieniem tej części psychonu osobistego, są słowa, które
wypowiada, gdy Sibbald stwierdza, iż mieszkańcy wioski powiedzieli mu, że los
nie był dla niej łaskawy:
Nie całkiem,
kapitanie. Ludzie z Rannock są mi nader przychylni, a ich czarownica była moją opiekunką…
i choć moje oczy są zamknięte na świat, dłonie służą mi dobrze. Jeśli chcesz,
chodź Panie ze mną, a sam zobaczysz! – powiedziała z dumą, wstając i
odstawiając warsztat.[7]
Nie są to już słowa dziewczynki rozgoryczonej swoją
ułomnością, samotnej i odgradzającej się od innych. Jest to jednostka, która
dojrzała do tego, by pogodzić się z samą sobą i dostrzec, iż pomimo swojej
niepełnosprawności i odmienności może być członkiem społeczeństwa, które ją
akceptuje. Instynktownie każde stworzenie żywe, a więc i człowiek boi się
„nowego”, ale jako jednostka transgresyjna potrafi strach przezwyciężyć, aby
potem doskonalić się. Dairine dostrzega, iż mieszkańcy nie ofiarowali jej
jedynie strachu przed nią samą i alienacji; widzi, iż otrzymała od nich nowy
dom i wspólnotę, do której należy i która się o nią troszczy. Pojawia się
wreszcie poczucie własnej integralności i ciągłości – nieodzowny element
psychonu osobistego; to, co niegdyś było gniewem i buntem przeciw status quo
przerodziło się w afirmację i zrozumienie dając jednostce możliwość
transgresji, nauki i zrozumienia siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz