niedziela, 6 lipca 2014

Pajęczy jedwab cz.2

Gdy Dairine ma 12 lat do wyspy przybija pierwszy od czasu jej pojawienia się w wiosce statek kupiecki. Jej wyroby zachwycają kapitana, który płaci za nie więcej niż spodziewał się zapłacić w tak małej wiosce. Jednocześnie rok później na jaw wychodzi fakt, iż dziewczyna obdarzona jest, tak jak Ingvarna, Talentem – czyli potrafi używać magii. Podczas ostatniego przed swoją śmiercią rytuału Ingvarna pomaga dziewczynie obudzić jeszcze jedną ukrytą zdolność. W ciągu ostatnich lat życia w wiosce „Ingvarna nauczyła ją, (…) jak zastąpić utracony wzrok innymi zmysłami i dziewczyna potrafiła teraz dotykiem, słuchem i węchem posługiwać się z wprawą nieosiągalną niemal dla pozostałych ludzi”[1] . W trakcie rytuału nauczyła się widzieć przez dłonie, „[m]ogła biorąc w nie cokolwiek, powiedzieć kto i kiedy wykonał daną rzecz. Biorąc w ręce kłąb sierści górskich owiec, potrafiła wskazać zrozpaczonemu właścicielowi, gdzie zatrzymało się (…) zaginione stado.”[2] Wkrótce po tym Ingvarna umiera i obowiązki czarownicy przejmuje Dairine. Rozpoczyna się nowy etap w życiu dziewczyny, staje się kimś ważnym dla mieszkańców wioski, ich uzdrowicielką i opiekunką, co daje jej możliwość zaistnienia w społeczności jako osoby ważnej i szanowanej. Umożliwia także rozwój osobowości, ponieważ Dairine zaczyna mieć poczucie własnej wartości i świata ją otaczającego, zaczyna go akceptować wraz ze swoją osobą i obowiązkami, które pomagają innym ale i umożliwiają jej rozwój i doskonalenie talentów.

Gdy po jakimś czasie do wyspy przybija kolejny statek kupiecki, „Morski Kruk”, Dairine nie jest już przestraszoną i niepewną siebie dziewczynką. W jej umyśle zaczyna kiełkować chęć doskonalenia się, poznania i doświadczenia czegoś nowego, a więc transgresja. Gdy Sibbald Ortis, kapitan statku, opowiada przy poczęstunku o najnowszych nowinach z Estcarpu, krainy do której należy Rannok, w Dairine „[n]arastała (…) tęsknota, by uwolnić się od ciasnych i aż za dobrze znanych ścieżek Rannocku, by dowiedzieć się, jak wygląda leżący poza nią świat.”[3] Chęć tę potęguje dodatkowo skrawek materiału, który pokazuje jej Sibbald. Urzeczona doskonałością pajęczego jedwabiu dziewczyna postanawia, iż nauczy się sztuki przędzenia tak delikatnej tkaniny, choć jej wewnętrzny wzrok podpowiada jej, iż to nie humanoidalne stwory go wykonały, Dairine czuje, iż może zgłębić tą wiedzę.

Pewna była, że ma rację. Jeśli ktoś mógł się nauczyć tajników tkaczek z Ustrut, to właśnie ona. Teraz gdy dotykała swojej własnej pracy, wzór wydawał się szorstki i trywialny, prawie brzydki. W myślach nadal jawiła się wizja trzymanego dopiero co w palcach piękna…[4]

Pewność, którą Dairine wyraża, gdy stwierdza, iż potrafiłaby się nauczyć kunsztu tkaczek z Ustrut, oznacza, iż rozkwitające w niej poczucie własnej jedności i integralności, czyli akceptacji swojej ułomności oraz talentów z nią związanych, ostatecznie dojrzało w jej umyśle. Jest już jednostką świadomą swoich możliwości, pomimo ograniczeń, chcącą się doskonalić i zgłębiać swój talent tkacki. Zaczyna się tu pojawiać ostatni element psychonu osobistego, mianowicie przekonanie o niepowtarzalności jednostki; Dairine czuje, że jest inna od mieszkańców wioski, ale teraz nie jest to już powód do alienacji, wręcz przeciwnie, bohaterka akceptuje swoją odmienność i chce ją doskonalić, również ze względu na mieszkańców Rannock, dla których stała się ważna i których musi otoczyć opieką. Dowód na to znajdujemy w jej słowach, gdy stara się przekonać Sibbalda aby zabrał ją na Ustrut: „Jeśli ten skarb [pajęczy jedwab] jest faktycznie tak cenny… Ludzie z mojej wioski są bardzo biedni… Jeśli ktoś posiadłby sekret takiego tkania, czy nie byłoby to opłacalne dla wielu?”[5] Po raz kolejny pojawia się pierwszy element  psychonu osobistego odpowiedzialnego za „przekonanie o własnym istnieniu jako osoby i bytu sprawczego”[6],  który na tym etapie jest już w pełni dojrzały. Dairine zdaje sobie sprawę, iż jest siłą sprawczą, już nie niewielkich rzeczy, które mogłyby być przydatne społeczności; teraz są to dobra, które mogą poprawić jakość życia wszystkich mieszkańców Rannock i to w znacznym stopniu. Po raz pierwszy Dairine używa także stwierdzenia „moja wioska”, co stanowi kolejny dowód na to, iż afirmuje wreszcie świat, który ją otacza i uważa się za część społeczności, choć tym razem nie kosztem swojej indywidualności lecz właśnie dzięki niej. Kolejnym potwierdzeniem tego, i jednocześnie dopełnieniem tej części psychonu osobistego, są słowa, które wypowiada, gdy Sibbald stwierdza, iż mieszkańcy wioski powiedzieli mu, że los nie był dla niej łaskawy:

Nie całkiem, kapitanie. Ludzie z Rannock są mi nader przychylni, a ich czarownica była moją opiekunką… i choć moje oczy są zamknięte na świat, dłonie służą mi dobrze. Jeśli chcesz, chodź Panie ze mną, a sam zobaczysz! – powiedziała z dumą, wstając i odstawiając warsztat.[7]

Nie są to już słowa dziewczynki rozgoryczonej swoją ułomnością, samotnej i odgradzającej się od innych. Jest to jednostka, która dojrzała do tego, by pogodzić się z samą sobą i dostrzec, iż pomimo swojej niepełnosprawności i odmienności może być członkiem społeczeństwa, które ją akceptuje. Instynktownie każde stworzenie żywe, a więc i człowiek boi się „nowego”, ale jako jednostka transgresyjna potrafi strach przezwyciężyć, aby potem doskonalić się. Dairine dostrzega, iż mieszkańcy nie ofiarowali jej jedynie strachu przed nią samą i alienacji; widzi, iż otrzymała od nich nowy dom i wspólnotę, do której należy i która się o nią troszczy. Pojawia się wreszcie poczucie własnej integralności i ciągłości – nieodzowny element psychonu osobistego; to, co niegdyś było gniewem i buntem przeciw status quo przerodziło się w afirmację i zrozumienie dając jednostce możliwość transgresji, nauki i zrozumienia siebie.



[1] Norton, op. cit., s. 142.
[2] Ibidem, s. 143.
[3] Ibidem, s. 144.
[4] Norton, op. cit., s. 146.
[5] Ibidem, s. 146.
[6] Kozielecki, Psychotransgresjonizm. Nowy kierunek psychologii, s. 134.
[7] Norton, op. cit., s. 144.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz